piątek, 27 czerwca 2014

Matura 2014

Od kiedy pamiętam wyniku matur są z roku na rok coraz gorsze, a same egzaminy teoretycznie łatwiejsze. Sama formuła zbliżona coraz bardziej do testu sprawia, że nawet co mniej inteligentni mogą liczyć na łut szczęścia. Co prawda wypacza to trochę końcowe wyniki ale klucz odpowiedzi na pytania otwarte również raczej nie przewiduje wszystkich możliwości odpowiedzi. Nie będę się rozpisywał na temat poziomu kształcenia bo tak naprawdę kto chce to się nauczy, a kto nie chce to nawet najlepszy nauczyciel nic nie zdziała. Zastanawiające jest to, że przy tak oczywistym i w zasadzie przewidywalnym egzaminie, bo przecież schemat co roku jest ten sam, tak wielu uczniów nie jest w stanie odpowiedzieć poprawnie na zaledwie 1/3 pytań. Co ciekawsze największą zdawalnością cieszy się język polski, który przecież wymaga przeczytana nie małej ilości lektur. A może wystarczą tylko opracowania? No cóż, z przedmiotów ścisłych nie ma opracowań, a tabelki niestety niewiele pomagają kiedy nie ma się nawet podstawowej wiedzy w tym temacie. Pod tym względem egzamin, nawet taki na zasadzie wyboru odpowiedzi spośród czterech możliwości, w jakimś stopniu weryfikuje wiedzę. Nawet biorąc pod uwagę możliwość prawidłowej odpowiedzi nie mając pojęcia na co się odpowiada. Jeśli chodzi natomiast o przedmioty językowe sprawa jest o tyle ciekawsza, że język polski jak wspomniałem można zdać nie czytając lektur ani nie pisząc zbyt wielu wypracowań. Języki obce natomiast już po prostu trzeba umieć bo inaczej po prostu nie zrozumiemy pytania lub zabraknie nam słownika.

Ktoś może powiedzieć, że analiza jakiej trzeba dokonać w zadaniach z takich przedmiotów jak matematyka czy fizyka lub chemia jest trudniejsza do opanowania ale przecież analiza wiersza też do łatwych nie należy. Powiedziałbym, że jest nawet trudniejsza, gdyż musimy wejść w umysł autora. Zaznaczę tylko, że analiza tego co autor miał na myśli owszem jest zadaniem rozwijającym umysł ale już ocenianie tego na podstawie klucza odpowiedzi jest kuriozalne gdyż każdy odbiera wiersz inaczej i nie można mu zarzucić, że tylko jedna wersja jest poprawna. Zawsze w takiej sytuacji przytaczam znany przykład z 2009 roku, gdzie autor felietonu nie udzielił poprawnych odpowiedzi analizując swój własny felieton, poprawnych oczywiście z punktu widzenia klucza. Jest także przykład publicysty oraz pisarza, którzy również mieli trudności ze zdaniem chociaż nie analizowali własnych tekstów to jednak można powiedzieć, że znali się na rzeczy. Chociaż może to też napawać optymizmem gdyż pokrętna logika mogłaby podpowiadać, że poprawnych odpowiedzi nie odpowiedzieli mistrzowie pióra. Może więc nie wszystko przed maturzystami stracone i literacki Nobel tylko na nich czeka. Oczywiście można powiedzieć, że są umysły ścisłe i humanistyczne. Z tym jak najbardziej się zgadzam, ale na pewno nie z tym, że zdecydowana większość jest humanistyczna. Logika podpowiada podział mniej więcej po połowie. Niestety system szkolnictwa chyba tego nie uwzględnia.

Nie chciałbym bym zbytnio narzekać ale można mieć wrażenie, że cała koncepcja nowej matury nie do końca została przemyślana, a co gorsza nie wyciągnięto wniosków z pierwszych lat jej stosowania. Po wprowadzeniu nowych standardów zawsze na początku mogą występować jakieś problemy, które należy oczywiście jak najszybciej wyeliminować. Jednak po tylu latach stosowania już ich zdecydowanie nie powinno być.

Etyka dziennikarska a sprawa podsłuchów

Tym co mnie bardzo irytuje w związku z ostatnią dużą aferą jest to, że tygodnik, który upublicznił, jak się okazuje nie zawsze precyzyjne, stenogramy, a następnie same nagrania, postanowił z całego zdarzenia zrobić swego rodzaju telenowelę. I tak co tydzień w poniedziałek kolejny odcinek. Rozumiem oczywiście chęć zysku, przecież prasa to też biznes, natomiast nie rozumiem dlaczego w tej, jak wszyscy mówią, niezwykle ważnej m.in. z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju sprawie, nie udostępniono wszystkich nagrań od razu. Sam tygodnik twierdzi, że ich zadaniem jest pokazywanie prawdy i z tym bez wątpienia nie można się nie zgodzić. W końcu media istnieją właściwie w celu przekazywania informacji do społeczeństwa. Inne portale informowały, trochę chyba z zazdrości, o tym, że cały nakład tygodnika wyprzedał się jak świeże bułeczki, dorabiając się niesamowicie na całym zajściu. Niewątpliwie sukces wydawcy i dziennikarzy. Z punktu widzenia biznesowego gratulacje. Smutne oczywiście jest to, że ludzi czytają prasę w zasadzie tylko kiedy jest w niej coś o czym cały kraj mówi. Również komentarze po publikacji mieszane i tak powinno być, różne punkty widzenia, różne opinie. Brakuje tylko rzeczowej dyskusji, natomiast pełno wzajemnego przerzucania winy. Staje się to już trochę nudne. Z jednej strony oburzenie, opowiadanie o układach, własnych interesach, z drugiej zamach na bezpieczeństwo kraju, a inni, że właściwie to norma. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie myślał, że polityka to miłe uśmiechy, uściski dłoni i poklepywanie się po plecach. Tam gdzie w grę wchodzą duże pieniądze i co ważniejsze władza raczej nie może być mowy o miłych słówkach. A już na pewno nie w kraju gdzie panuje opinia iż wielu po dostaniu się na rządową posadę najpierw zabezpiecza siebie, a dopiero jak zostanie trochę czasu to może o jakiś zmianach, ustawach i wyborcach pomyśli. Czytając komentarze pod artykułami na temat świata polityki właściwie wszyscy podzielają to zdanie. Oczywiście nie znaczy to, że tak jest naprawdę. Ale skoro tak wielu ma tak złe zdanie na temat urzędników, nie tylko tych lokalnych ale też tych na najwyższych szczeblach władzy to dlaczego ta cała afera jest taka niespodziewana i zaskakująca. Przecież nagrani powiedzieli dokładnie to, co myśli wielu Polaków. Oczywiście należy podkreślić, że to oburzenie nie jest niczym dziwnym, dotyczy najwyższych urzędników państwowych, co zawsze budzi kontrowersje.

Niestety pewnie nie każdy z nas cieszy się dobrą opinią i zdajemy sobie z tego sprawę, ale dopóki nie jesteśmy obrażani prosto w oczy bądź w naszej bezpośredniej obecności to w zasadzie wszystko jest w porządku, mimo iż nawet możemy bez wątpienia wskazać kto nie darzy nas sympatią. Nie podejdziemy do tej osoby i nie powiemy "wiem, że według Ciebie jestem...". W miejsce "..." każdy może wstawić jakiekolwiek obraźliwe dla niego słowo. Sytuacja zmienia się diametralnie kiedy osobiście usłyszymy od tej osoby obraźliwą uwagę na swój temat. W przypadku tzw. afery taśmowej sytuacja jest właściwie jest dokładnie tak samo. Każdy wie ale teraz każdy usłyszał to na własne uszy. Z tego punktu widzenia więc ogólne oburzenie jest zupełnie niedorzeczne.

Chciałbym jeszcze na chwilę skupić się na samych taśmach, a właściwie na ich fragmentach. Moim zdaniem należy je traktować jako wyjęte z kontekstu, dokładnie tak, jak to powinno być przy okazji jakiegokolwiek fragmentu rozmowy czy tekstu. Oczywiście nikt nie zaprzeczył, że takie rozmowy miały miejsce, nie zmienia to jednak faktu, że całości rozmów nie znamy, a znają je tylko bezpośrednio zainteresowani. Formułowanie zatem jakichkolwiek stanowczych wniosków w takiej sytuacji nie jest zbyt profesjonalne, ociera się wręcz o amatorstwo. Jasnym jest, że każdy chce ugrać dla siebie jak najwięcej. I tak opozycja będzie poruszała wątki dla niej wygodne, oczywiście pogrążające rząd, a koalicja, dla własnego dobra, skupi się na wątku bezpieczeństwa.

Na koniec dodam, że śmieszy mnie ciągłe używanie przez polityków słowa sitwa. Non stop, kilka razy w jednym zdaniu. A przecież jest tyle synonimów. Może warto dodać na maturze z języka polskiego zadanie polegające na wypisaniu zamienników podanych słów.

czwartek, 26 czerwca 2014

Komentowanie języka w tzw. aferze podsłuchowej

Ten wpis będzie trochę hipokryzją z mojej strony gdyż mam jasne zdanie na ten temat. Komentowanie tego jakim słownikiem się ktoś posługuje podczas prywatnej rozmowy jest delikatnie mówiąc nie na miejscu i bez większego sensu. Każdy może mówić w jaki sposób chce, ponieważ jest to przeznaczone tylko i wyłącznie dla jego rozmówcy. Zaznaczam, że w tym wpisie podzielę się opinią tylko i wyłącznie na temat tych właśnie komentarzy, nie wnikając w to czego komentowane rozmowy dotyczyły.

Nie wierzę, że wszyscy, którzy wypowiadają się w tak krytyczny sposób na temat wulgarnego języka używanego na ujawnionych taśmach, w rozmowach prowadzonych nie publicznie, a do tego czasami jeszcze po alkoholu, posługują się piękną polszczyzną, wręcz poetyckim językiem. Oczywiście jest całe mnóstwo osób, które w ogóle na co dzień nie używają wulgaryzmów lub robią to tylko w chwili dużego zdenerwowania. Dla takich osób język używany na ujawnionych nagraniach z całą pewnością może być uważany jako, nazwijmy to, kontrowersyjny. W świecie polityki nie mam wątpliwości też takie osoby istnieją. W wielu jednak sytuacjach jesteśmy narażeni na język daleki od ideału. Na ulicy, w lokalach, jadąc samochodem. Bardzo często ludzie nie są w żaden sposób rozliczani z tego jakim językiem się posługują, nie wspominam nawet o szkołach, gdzie młodzi ludzie dodają sobie, wątpliwej zresztą, pewności, a autorytet nauczyciela jest w wielu przypadkach po prostu żaden. Starsi, dorośli ludzi, których zresztą ta afera dotyczy, twierdzą iż mają ważniejsze rzeczy na głowie niż stosowne dobieranie słów. Mam nadzieję, że to co chcę przekazać jest dla Ciebie jasne. Nie chcę usprawiedliwiać takich zachowań ale w pewnym sensie jesteśmy tak wychowywani, często otaczając się słowami wulgarnymi.

Politycy bardzo często w wypowiedziach publicznych muszą uważać na język jakiego używają, gdyż jako wybrańcy narodu muszą dawać swoim wyborcom również przykład, a przynajmniej tego się od nich wymaga. Często też jesteśmy świadkami wielkiego oburzenia w przypadku kiedy osoba publiczna wypowiada się w sposób wulgarny. Dlatego jestem w stanie zrozumieć, że podczas spotkań towarzyskich niektórzy zrzucają to ograniczenie i koncentrują się tylko na przekazaniu szczerej treści, którą przecież nie sposób przekazać szerszej publiczności ze względu na tzw. poprawność polityczną, a nie na jej formie. Tym bardziej, że te rozmowy wyraźnie nie były przez autorów nawet w najmniejszym stopniu rozważane do przekazania opinii publicznej. Chociaż sądząc po treści życzyłbym sobie aby taka parezja była uprawiana podczas publicznych wystąpień. Po prostu wolę proste, konkretne komunikaty. Ale miało nie być mowy o treści. Dodajmy do tego, że klasa polityczna w Polsce nie koniecznie jest odpowiednio przygotowana do sprawowania swojej funkcji, nie tylko pod kątem merytorycznym ale też retoryki właśnie. Wiele państw kształci swoich przyszłych parlamentarzystów odnośnie sztuki wypowiadania się. Słuchając wypowiedzi nawet tych publicznych mam wrażenie, że nasi politycy chcą, czy raczej muszą się tego uczyć dopiero po objęciu funkcji. Mamy oczywiście reprezentantów naszego kraju, którzy sztukę wymowy mają opanowaną w wysokim stopniu. Nie wiem czy tych polityków jest wielu czy niewielu, ale są. Od czasu do czasu można usłyszeć miłe dla ucha przemówienia czy wystąpienia. Na marginesie mogę dodać, chociaż to porównanie może nie jest odpowiednie, że pracownicy call center, nie wszyscy, tak jak politycy zresztą, w czasie pracy też starają się być mili i nas przekonać do swojego produktu, ale po odłożeniu słuchawki raczej nie chcielibyśmy usłyszeć tego co tak naprawdę o nas myśleli.

Na zakończenie małe rozczarowanie mediami, w których podczas wywiadów oraz rozmów komentujących tenże język brakowało mi wystąpień znawców języka polskiego, którzy przecież wiedzą o nim zdecydowanie więcej niż przeciętny Polak. Niestety. Oczywiście ja sam takim znawcą również nie jestem, co nie zmienia faktu, że chciałbym poznać ich opinię. Pytano o zdanie polityków, ludzi ze świata rozrywki, dziennikarzy, natomiast polonistów jakoś ciężko było zauważyć. Analizując język wypowiedzi wypadałoby zasięgnąć opinii z wielu różnych i co ważne wiarygodnych źródeł.

Wstęp

Jako pierwszy post oczywiście krótkie wyjaśnienie na temat powstania tego bloga. Jakiś czas temu, w związku z poziomem artykułów publikowanych na łamach niektórych portali informacyjnych, postanowiłem stworzyć bloga z własnymi przemyśleniami na temat aktualnych wydarzeń. Nie chodzi tylko o te polityczne, ale też sportowe, rozrywkowe, społeczne etc. Większość dostępnych artykułów jest w zasadzie bardzo lakoniczna i często wręcz kopiowana z drobnymi tylko zmianami z innych źródeł. Nie rzadko pojawia się mnóstwo artykułów dotyczących tego samego tematu, w których kilka początkowych zdań odnosi się do właściwej treści nowego tematu, natomiast reszta tekstu jest przypomnieniem całej sprawy, tylko po to aby uzyskać odpowiednią objętość. W związku z tym, iż staram się mieć własne zdanie na temat różnych wydarzeń, afer, skandali czy nawet zachowań, które nie koniecznie jest zgodne z tym co jest szeroko dostępne, pomyślałem, iż warto się nimi podzielić. Będę się analizować pod różnymi kątami komentowane wydarzenia. Z jakiego powodu blog powstał akurat teraz? Z reguły jestem dość leniwy i tak się złożyło, że akurat w ostatnich dniach skończyły mi się wymówki, które opóźniały ten start. Okazuje się jednak, że moment nie jest najgorszy bo jak się okazuje jest co komentować. Zapraszam zatem do zapoznania się z moimi własnymi komentarzami. Być może Ty też masz podobne zdanie, albo wręcz przeciwnie, zupełnie się z nim nie zgadzasz. Zawsze możesz mnie o tym poinformować w komentarzu pod wpisem.