piątek, 27 czerwca 2014

Etyka dziennikarska a sprawa podsłuchów

Tym co mnie bardzo irytuje w związku z ostatnią dużą aferą jest to, że tygodnik, który upublicznił, jak się okazuje nie zawsze precyzyjne, stenogramy, a następnie same nagrania, postanowił z całego zdarzenia zrobić swego rodzaju telenowelę. I tak co tydzień w poniedziałek kolejny odcinek. Rozumiem oczywiście chęć zysku, przecież prasa to też biznes, natomiast nie rozumiem dlaczego w tej, jak wszyscy mówią, niezwykle ważnej m.in. z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju sprawie, nie udostępniono wszystkich nagrań od razu. Sam tygodnik twierdzi, że ich zadaniem jest pokazywanie prawdy i z tym bez wątpienia nie można się nie zgodzić. W końcu media istnieją właściwie w celu przekazywania informacji do społeczeństwa. Inne portale informowały, trochę chyba z zazdrości, o tym, że cały nakład tygodnika wyprzedał się jak świeże bułeczki, dorabiając się niesamowicie na całym zajściu. Niewątpliwie sukces wydawcy i dziennikarzy. Z punktu widzenia biznesowego gratulacje. Smutne oczywiście jest to, że ludzi czytają prasę w zasadzie tylko kiedy jest w niej coś o czym cały kraj mówi. Również komentarze po publikacji mieszane i tak powinno być, różne punkty widzenia, różne opinie. Brakuje tylko rzeczowej dyskusji, natomiast pełno wzajemnego przerzucania winy. Staje się to już trochę nudne. Z jednej strony oburzenie, opowiadanie o układach, własnych interesach, z drugiej zamach na bezpieczeństwo kraju, a inni, że właściwie to norma. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie myślał, że polityka to miłe uśmiechy, uściski dłoni i poklepywanie się po plecach. Tam gdzie w grę wchodzą duże pieniądze i co ważniejsze władza raczej nie może być mowy o miłych słówkach. A już na pewno nie w kraju gdzie panuje opinia iż wielu po dostaniu się na rządową posadę najpierw zabezpiecza siebie, a dopiero jak zostanie trochę czasu to może o jakiś zmianach, ustawach i wyborcach pomyśli. Czytając komentarze pod artykułami na temat świata polityki właściwie wszyscy podzielają to zdanie. Oczywiście nie znaczy to, że tak jest naprawdę. Ale skoro tak wielu ma tak złe zdanie na temat urzędników, nie tylko tych lokalnych ale też tych na najwyższych szczeblach władzy to dlaczego ta cała afera jest taka niespodziewana i zaskakująca. Przecież nagrani powiedzieli dokładnie to, co myśli wielu Polaków. Oczywiście należy podkreślić, że to oburzenie nie jest niczym dziwnym, dotyczy najwyższych urzędników państwowych, co zawsze budzi kontrowersje.

Niestety pewnie nie każdy z nas cieszy się dobrą opinią i zdajemy sobie z tego sprawę, ale dopóki nie jesteśmy obrażani prosto w oczy bądź w naszej bezpośredniej obecności to w zasadzie wszystko jest w porządku, mimo iż nawet możemy bez wątpienia wskazać kto nie darzy nas sympatią. Nie podejdziemy do tej osoby i nie powiemy "wiem, że według Ciebie jestem...". W miejsce "..." każdy może wstawić jakiekolwiek obraźliwe dla niego słowo. Sytuacja zmienia się diametralnie kiedy osobiście usłyszymy od tej osoby obraźliwą uwagę na swój temat. W przypadku tzw. afery taśmowej sytuacja jest właściwie jest dokładnie tak samo. Każdy wie ale teraz każdy usłyszał to na własne uszy. Z tego punktu widzenia więc ogólne oburzenie jest zupełnie niedorzeczne.

Chciałbym jeszcze na chwilę skupić się na samych taśmach, a właściwie na ich fragmentach. Moim zdaniem należy je traktować jako wyjęte z kontekstu, dokładnie tak, jak to powinno być przy okazji jakiegokolwiek fragmentu rozmowy czy tekstu. Oczywiście nikt nie zaprzeczył, że takie rozmowy miały miejsce, nie zmienia to jednak faktu, że całości rozmów nie znamy, a znają je tylko bezpośrednio zainteresowani. Formułowanie zatem jakichkolwiek stanowczych wniosków w takiej sytuacji nie jest zbyt profesjonalne, ociera się wręcz o amatorstwo. Jasnym jest, że każdy chce ugrać dla siebie jak najwięcej. I tak opozycja będzie poruszała wątki dla niej wygodne, oczywiście pogrążające rząd, a koalicja, dla własnego dobra, skupi się na wątku bezpieczeństwa.

Na koniec dodam, że śmieszy mnie ciągłe używanie przez polityków słowa sitwa. Non stop, kilka razy w jednym zdaniu. A przecież jest tyle synonimów. Może warto dodać na maturze z języka polskiego zadanie polegające na wypisaniu zamienników podanych słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz