piątek, 11 lipca 2014

Miły gest byłego premiera i dwie kolumny

fot. Krzysztof Dudzik, Alina Zienowicz
Cała sytuacja z próbą wyłamania się PSL z głosowania nad odwołaniem Ministra Spraw Wewnętrznych wbrew pozorom może w dłuższej perspektywie przynieść obecnej koalicji dużo dobrego. Już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze koalicja okazała się być całkiem mocna i solidna w sytuacji dużej różnicy zdań w ważnej sprawie. Okazuje się, że lojalność po 7 latach władzy nadal trwa, a nie wydaje mi się, żeby to było powszechne w świecie polityki. Ja osobiście widzę tutaj zdolność do przezwyciężania, bardzo szybkiego co ważne, konfliktów. Sam premier również pokazał się jako osoba silna, pewnie trzymająca władzę. Platforma Obywatelska jawi się nie tylko jako ten większy ale też ten, który szanuje mniejszego. Nie mamy do czynienia z tym co widzimy po stronie PiS. Tam ten większy próbuje być dyktatorem. Pod przykryciem dobra dla kraju my was przygarniemy, bo inaczej się nie dostaniecie do Parlamentu, a macie podobne poglądy do naszych więc szkoda, żeby was zabrakło. Ale po wejściu do Sejmu, z odpowiednią większością oczywiście dzięki mniejszym partiom, to już wy jako ci mniejsi nie macie nic do powiedzenia. W związku z tym akcja pod tytułem "zjednoczenie prawicy" jest farsą. Zamiast słowa zjednoczenie bardziej użyłbym słowa podporządkowanie. Tak było ostatnim razem kiedy PiS tworzył koalicję z kim tylko się dało, tak będzie i teraz. Oczywiście dla Solidarnej Polski wejście w ten układ może być jedynym sposobem na wejście do Sejmu, jednak jej politycy zbyt ambitni, w końcu założył ją były minister, nie mogą sobie pozwolić na brak decydującego głosu. Polska Razem prezentuje dokładnie taką samą sytuację, z tym, że tam, według zapewnień posła Jarosława Gowina chodzi tylko o różnice programowe. Jeśli tak to szacunek. Ale wracając do tematu, Polacy nie lubią przegranych, a PiS odniosło trzy porażki w zaledwie kilka dni. Wotum zaufania dla rządu, wotum nieufności dla rządu, odwołanie Ministra Spraw Wewnętrznych. 3-0 dla koalicji PO-PSL. Z kolei koalicja rządząca jest pewna swojej władzy co umacnia ją na pozycji lidera w Parlamencie. Na marginesie dodam tylko, że to była próba, jak napisałem w pierwszym zdaniu tego postu, przekonania posłów PSL do zmiany zdania, a nie faktyczne odwrócenie się plecami do koalicjanta. Wstrzymanie się od głosu byłego premiera odbieram pozytywnie jako skutek niepewności wobec ostatnich wydarzeń. 

Obydwie największe partie można porównać obrazowo do bloku kamienia, np. kolumny z obrazka wyżej. PiS był stabilnym, mocnym blokiem ale z biegiem czasu zaczęły od niego odchodzić kawałki, np. posłowie obecnej Solidarnej Polski, co spowodowało osłabienie i chwiejność. Teraz próbuje się te kawałki poprzyklejać aby wyglądało jak dzieło sztuki, ale jakoś nie pasują. PO natomiast wyglądało jak blok kamienia do obróbki, z którego podczas szlifowania odpadają części, np. Polska Razem, Twój Ruch ale po zakończeniu tej obróbki powstał jeden mocny blok zwieńczony drobnym dodatkiem w postaci PSL. Całość prezentuje się okazale. Myślę, że takie obrazowe porównanie obu partii jest w miarę zgodne z rzeczywistością. Zaznaczam jednak, że jest to moja prywatna opinia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz